Było to już dawno, ale ostatnie wydarzenia z mała Madzią z Sosnowca i ciągłe informację z tym związane ,przypominały mi to że mój maluszek miał połamaną kość w główce, ale zacznę od początku
piękny lipcowy poranek, obudziliśmy się rano,nasze słonko nas obudziło,nakładam Pawciowi koszulkę i z tyłu głowy wyczuwam , guz ale jakiś dziwny, taki miękki, ale dotykam sprawdzam, niezasiniony, małego nie boli jak dotykam , pomyślałam ze okno było otwarte może go komar ugryzł czy coś, postanowiłam że sprawdzę za jakiś czas.
sprawdzałam to co kilkanaście min, czułam że coś jest nie tak, macałam dotykałam , urosło to trochę miało już wielkość około 5-6cm? mąż mnie jeszcze opierdzielił ,że głupoty wymyślam, że panikuje jak chciałam jechać na szpital, uspokoił mnie powiedział, zresztą prawde popatrz na to dziecko mu nic nie jest , chodzi , biega, bawi się, śmieje, nawet marudny nie jest, nie boli go to. uspokoił mnie ale powiedział że jak coś nie tak będzie o pojedziemy jutro na pogotowie,
niedziela zleciała jak zawsze guzek , nie zmienił się nadal taki miękki był, ale już moja panika sięgała zenitu, powiem że dziecko zachowywało się , jak najnormalniej w świecie, ZERO jakiś odchyleń od codzienności.
wieczorem juz oczami wyobraźnie widziałam , w tym guzie jakieś jaja komarów, i powiedziałam ze idziemy jutro do lekarza, niech nas wyśmieje niż mam potem beczeć. poszliśmy na popołudnie około godziny 17 . podczas wizyty, lekarka bada i mówi że to nie guz tylko KRWIAK. nogi zrobiły mi się miekkie .i pytam od czego to się zrobiło. coś tam powiedziała i kazała najszybciej się udać d chirurga dziecięcego, pytała od kiedy to jest, czy dziecko się zmieniło itd itp, odpowiadałam i razem doszliśmy do wniosku że idziemy do poradni dziecięcej chirurgicznej na następny dzień z rana , ale gdyby małe odchylenie od normy w zachowaniu synka, natychmiast na szpital.
wszystko grało więc zjawiliśmy się pod gabinetem chirurga, a tam jadka że nie zarejestrowana , itd, po ostrej wymianie zdań z paniami z rejestracji . zostałam wpuszczona i od razu rtg i wyszło,-pęknięcie kości ciemieniowej. i z miejsca bezwzględny zakaz chodzenia i leżenie w szpitalu przez 2 tyg.
zagoiło się wszystko dobrze TK wyszło czyste, ten krwiak się rozlał się pod skórą a nie przy mózgu ,
wszystko było by dobrze ale ja do tej pory nie wiem od czego mu tak się stało. to pęknięcie , powstało w okresie kiedy go nie zostawiałam samego nawet jak szłam do wc, brałam go z sobą, bo jak zostawiałam razem z Kubusiem to mieli różne ciekawe nie koniecznie bezpieczne pomysły. nigdzie nie uderzył się w głowę, bo bym pamiętała jak by płakał mocno, owszem przewracał się jak to dziecko, ale wstawał ,otrzepał sie i biegiem do przodu, często o tym myślę i podejrzewam że musiał uderzyć się w szczebelki od łóżeczka , bo innej opcji nie ma. jedyne co to mnie nauczyło ,że jak masz przeczucie że coś jest nie tak, SPRAWDZAJ TO ,nawet jak inni mówią że panikujesz
Wrodzili się chłopaki w mamusię, co ;P No jak nie oba maluchy to chociaż ten jeden :) Mnie zawsze możesz zaczepić na panpit (at) gmail (dot) com Chłopaki są superaśni i pewnie mężuś też więc ich serdecznie pozdrów. Trzymaj się ciepło Kuruszynka skoro śniegiem u Was popadało.
OdpowiedzUsuńfajnie że sie odezwałeś michałku bo to chyba ty? a śniegu to u mamy 300km dalej pod granice z rosją .
OdpowiedzUsuńja wyczekuje bociana u nas żabek pod dostatkiem.
Witajcie oboje.
OdpowiedzUsuńTo są chłopaki, nigdy nic im się nie stało choć jedno oko podbite, łapa spuchnięta, a nos jak pędzel...
spadł z roweru (jeździł po schodach przy bloku jak zeznała sąsiadka. dróżki już nie wystarczały)
Z tymi draniami trzeba mieć oczy dookoła głowy, a i tak za mało.
ja też zaliczyłam złamanie nosa w wieku 3-4lat, szalałam i nie wyrobiłam na zakręcie.
OdpowiedzUsuń